Komentarze: 0
Wodospady
To historia o chłopaku, który pokonał wszystkie przeciwności losu i stał się podziwiany.
Urodził się w biednej rodzinie i tak naprawdę niewiele miał. Jednak coś w nim takiego było. Wierzył bardzo mocno w swój potencjał i chciał zdobyć świat.
Kiedyś obiecał sobie, że spełni swe marzenia. Wychowywała go ulica, on sam uczył się. Talentu i zaplecza to on nie miał i szkołę miał też gdzieś. Zresztą jaki był sens chodzenia do szkoły będąc w jego sytuacji ? Bardzo dużo czasu spędzał z ziomkami kręcąc się po mieście. Zawsze było z nimi ciekawie, ale nie robili nic strasznego. To oni stali się dla niego opiekunami. Życie wymagało tego aby stawał się coraz silniejszy, inaczej nie miał szans przetrwać. Takie prawo ulicy.
Kiedy był jeszcze młody dawał sobie radę. On uparty był jak osioł i nie poddawał się. Wiele razy dochodziło między chłopakami do bójek, lecz zawsze kończyło się tym samym. Zawsze potrafili sobie wybaczyć, jak prawdziwi bracia, a braci się nie traci. Ile razy ten chłopak wracał do domu z rozciętą mordą. Zawsze jednak z podniesioną głową. Powtarzał sobie, że prędzej podda się nadzieja, bo on na pewno nie.
Lubił słuchać muzyki, to dodawało mu sił. Marzył o tym żeby kiedyś samemu wydać płytę i mieć tłumy fanów. Nie był zbyt przystojny, ale i tak laski do niego podbijały. On traktował to normalnie, miał do siebie dystans i poczucie humoru. Lata leciały, a on stawał się coraz silniejszy.
Jednego wieczoru do niego stojącego wraz z chłopakami podeszła grupa przypakowanych kolesi. Zwykłe cwaniaczki i do tego nieźle podchmieleni. Po krótkiej wymianie tekstów doszło do bójki. Tamtych było więcej, byli starsi i silniejsi. Chłopaki dostali, znaleźli się w szpitalu.
To uderzyło w ich dumę. Obiecali sobie, że już nigdy się tak nie dadzą załatwić. Nasz bohater miał wtedy dużo wolnego czasu. Zajmował się całymi dniami muzyką, tylko na muzyce mu w sumie zależało. Napisał kilka kawałków i pochwalił się przed ziomeczkami. Oni nie byli zachwyceni jego twórczością. On miał to gdzieś i pisał dalej swe bohomazy.
Miał też jeden incydent. Chłopaki podpuścili go, aby coś załatwił. Chodziło im o leki o silnym działaniu, tak żeby złapać fazę. W szpitalu było tego pełno. On był sprytny i szybko się z tym uporał. Przyszedł wtedy mu pomysł żeby w to wejść.
Po wyjściu ze szpitala, wziął się za siebie. Znalazł pracę, zaczął zarabiać i dalej pisał teksty. Oddał serce muzyce i nawet nie zauważył. Miał dostęp do zioła, lubił jarać. Często siedział zjarany przy wódzie i z muzyką odpływał. Zaczął chodzić na siłkę. Nie chciał żeby inni patrzyli na niego jak na debila.
Znów siedząc z kolegami natrafili na tych frajerów, od których dostali. Tym razem to oni wygrali. Tamci nie wiedzieli gdzie uciekać. Nikt już nie miał do nich startu. Rządzili na ulicy i każdy miał do nich respekt. Najlepsze było jednak to, że można było z nimi normalnie pogadać. Byli zwykłymi chłopakami, też mieli dystans do siebie. Nie lubili tylko cwaniaków i napompowanych ludzi.
A laski ? Tylko prawdziwe, nie jakieś podrabiane. Damy, które uważały się za lepsze od innych dziewczyn. Ten chłopak szanował swoją matkę. To ona była dla niego prawdziwą damą. Mimo tego, że był twardy i wychował się na ulicy wiedział co to przyjaźń i miłość. W swoich tekstach mnóstwo było historii związanych z tymi uczuciami. To pewnie dlatego miał takie powodzenie u dziewczyn.
Przyszły kolejne ciężkie chwile i zaczęło brakować kasy, a jarać się chciało. Nie zastanawiał się wtedy czy dobrze robi tylko brał za darmo. Narobił sobie długów, a to mogło oznaczać dla niego jedno, problemy. Początkowo diler straszył go, ale to nie skutkowało. Dalej nie oddawał kasy, skąd miał ją wytrzasnąć ?
Pewnego dnia przyszli do niego po swoje. Nie miał, więc zabrali go ze sobą. Widził przez szybę, że wiozą go w takie zakątki, że nikt tam chyba nigdy nie był. Kiedy wjechali do lasu wiedział co go czeka. Nucił sobie jeszcze tekst o tym, że jego mogą zabić, ale jego muzyka pozostanie i poprosi o zemstę.
Był już sekundy od śmierci, aż nagle usłyszał syreny. Zrezygnowali z zabicia go, wiedzieli, że już nie zdążą uciec kiedy to zrobią. Szefowi się to udało, a kilku z nich zatrzymano. Również nasz bohater został zatrzymany.
Stanął przed sądem za posiadanie zioła. Znów sobie powiedział, że prędzej podda się nadzieja, bo on na pewno nie. Przed sądem powiedział: "Jaram dla muzyki". Wszyscy popatrzyli na niego jak na świra. Nie wystarczyły jego tłumaczenia ani nawet to w jakiej jest sytuacji życiowej. Dostał 3 lata więzienia.
Koledzy nie odsunęli się od niego. Wręcz przeciwnie, często go odwiedzali. Chcieli dla niego popełnić jakieś przestępstwo żeby również trafić za kratki i być razem z nim. Byli razem od dziecka i nie chcieli go zostawiać też wtedy. Prawdziwi bracia.
Więzienie stało się dla niego odwykiem. Nie było łatwo zapomnieć i odsunąc jarania, ale z każdym dniem jakoś sobie radził i przybliżał do wolności. W pełni poświęcił się muzyce. Ten chłopak od serca grał. Miał mnóstwo czasu na to żeby coś posklejać. Tylko to lubił robić. Mógł godzinami leżeć i pisać nowe teksty. Polubili go też współwięźniowie. Był spoko gościem. Często dla nich śpiewał. Miał do tego talent i serce.
Po wyjściu z więzienia spotkał się z kumplami. Jeszcze nigdy nie miał takiego powitania jak wtedy. Zaczęły mu płynąć łzy. Dobrze, że chłopaki go przywrócili do normalności. To było ich ostatnie spotkanie. Powiedział im, że chce się zmienić. Powiedział, że ludzie mają go za nic i mówią, że nie da rady, a on ? On chciał unieść się ponad swoje wady, zdobyć świat nie będąc doskonałym. Chciał spróbować czegoś nowego.
Wyjechał do Stanów. Ciężko pracował wcześniej żeby zarobić na ten wyjazd. W końcu się udało i dostał się tam, gdzie chciał. Początki były dla niego trudne. Szybko jednak poznał kilku ludzi, którzy mu pomagali. Dostał pracę, trenował, ciągle powtarzał, że plecy same się nie zrobią. Poczuł w sobie nowe siły. Zawsze stawał do walki, nawet gdy wydawało się, że nie ma szans.
Czasy się zmieniły, zaczęło brakować pracy. Został zwolniony, bo musiał zwolnić miejsce dla innych. Kręcił się po mieście, tak jak kiedyś, tak jak w dzieciństwie. Znów zaczął śpiewać. Miał wrażenie, że przez całe życie śpiewa tylko dla siebie. A gdzie te tłumy ? Gdzie ta sława ? Nic z tego nie było. Musiał coś robić żeby mieć chociaż na chleb.
Pewnego dnia zauważył go pewien starszy mężczyzna. Podszedł do niego i zaczął z nim rozmawiać. Okazało się, że prowadzi szkółkę i uczy sztuk walki. Zaprosił go do niej, bo widział w nim potencjał. Zaczął trenować pod okiem nowo poznanego mężczyzny. Szybko robił postępy. Miał przecież doświadczenie z dzieciństwa. Trenowała go wtedy ulica. Muzyka zeszła w kąt. Podobało mu się to co zaczął robić. Trenował z wielkim zaangażowaniem.
Przyszedł czas żeby spróbować się tak na poważnie. Miał stoczyć swoją pierwszą w karierze walkę na zawodowym ringu. Nie czuł strachu, ale nie czuł się także pewnie. Podszedł do tego z sercem i z nadzieją na to, że wygra. Miał do siebie dystans. Trybuny były prawie puste. Tylko kilka osób przyszło obejrzeć walkę nieznanego Polaka.
Sam zaśpiewał sobie piosenkę na wejście. Śpiewał: " W oczach strach, ale serce ciągnie do przodu. To nie pięści wygrywają, lecz mój stalowy charakter. Tyle razy biłem głową w mur, zawsze jednak wygrywałem " . Po pierwszym gongu otrzymywał ciosy seriami. Nie ruszyło go to, walczył dalej i to on zaczął atakować. Wygrał tą walkę przez nokaut. Wszyscy zebrani wstali z miejsc i zaczęli mu bić brawo. Patrzył na te kilka osób jak na miliony.
Przyszły kolejne walki i kolejne zwycięstwa. Nigdy nie było łatwo, zawsze trzeba było włożyć wiele wysiłku. Zaczęło się o nim robić głośno. Ludzie chętnie przychodzili go oglądać aż do pewnego momentu. Przy pełnych trybunach pierwszy raz przegrał. Po walce słychać było z każdej strony gwizdy, krzyki i niemiłe komentarze pod jego adresem. A on podnióśł się, wziął do ręki mikrofon i do tych wszystkich ludzi powiedział: " Wasze słowa są nic nie warte, są jak wodospady. Przyjdzie jeszcze taki moment kiedy wszyscy będziecie mnie podziwiać ". Wszyscy spojrzeli na niego jak na świra, lecz zrobiło się cicho. Nikt nic nie mówił, tylko patrzyli w jego kierunku.
Po tej nieudanej przygodzie wrócił do Polski. Wrócił do swoich kumpli, którzy od dziecka go wspierali. Postanowił zaryzykować i wydać kilka swoich piosenek. Na początku ludzie nie poznali się na jego talencie. Z czasem zaczął zyskiwać coraz więcj fanów. W końcu go zaczęli doseniać ludzie, bo ten chłopak dla nich od serca grał. "Sam se wystaw czek, sam o siebie dbaj" se powtarzał jako małe dziecko. Jak se pościelesz tak się wyśpisz, brat. Każdy wie, że nie ma lekko. Dzieciak głowa do góry, u stóp masz cały świat.
Zaczął znajdować sens w tym co robi. Spełniało się jego największe marzenie. Zyskał ogromną sławę. Miał rzeszę fanów, którzy uwielbiali każdą jego kolejną piosenkę. A on pisał dalej, robił to dla nich. Z wiarą w siebie walcz, nigdy nie załamuj się. On tak właśnie robił.
Co się z nim teraz dzieje ? Cieszy się muzyką i tym, że podbił świat. To co mówił wcześniej ten mały chłopczyk właśnie teraz się spełniło. Po piętnastu latach zaczął zarabiać i zmuzyki zaczęło mu spływać siano. Już nie patrzą na niego jak na świra, tylko jak na artystę. Widzą coś więcej niż tylko debila z pociętym pyskiem.
"Czasem mówią ci, że nie dasz rady, a ich słowa lecą w dół jak wodospady. Unieś w górę się ponad swoje wady, możesz zdobyć cały świat nie będąc doskonałym "