Krótka historia
Młoda, piękna dziewczyna, lecz z przeciwnościami losu. Wychowuje się bez rodziców, bo oni już odeszli z tego świata. Niezbyt przystojny bogaty, lecz nieszczęśliwy chłopak. Poznają się przez internet. Dwa zupełnie różne charaktery. Piszą ze sobą i później sie spotykają.
Zakochują się w sobie. Wielka miłość bez granic. Splecione ręce i uczucie ciepła gdy się do siebie przytulali. Motylki w brzuchu, słodkie pocałunki. On nosił ją na rękach, ona do niego się tuliła. Dwa serca zlepione ze sobą miłością. Wszystko dookoła takie piękne, a w środku oni.
Ona zamyślona, on zadowolony. Tylko to się liczy. Tylko oni. Mimo przeciwieństw losu. Nie liczą się jego pieniądze, ani brak jej rodziców. Nie zwracali uwagi na swój wygląd. Liczyła się miłość. Tak mijały im miesiące aż do tego momentu. To spadło na nich jak grom z jasnego nieba. Dlaczego ?
Dlaczego akurat na nich ? Dlaczego w tym momencie. Dowiedziała się, że ma raka. Jej dni zostały policzone. W kalendarzu widniał już dzień jej śmierci, a zegar z każdą sekundą ich do tego przybliżał. Tak krótko cieszyli się swoim szczęściem. Nie było im dane być razem. Na dziecko byli za młodzi, zresztą i tak nie zdążyła by urodzić. Tylko kilka miesięcy.
Musimy coś zrobić. Nie traćmy nadziei. Pocieszał ją tymi słowami. Zawsze Cię kochałam. Ułóż sobie życie na nowo odpowiedziała. Coś jednak dało im szansę na to żeby walczyć. Jak światełko w tunelu. Mam dużo pieniędzy. Zorganizuję operację.
Będąc już na stole operacyjnym trzymała go za rękę i szepnęła czekaj na mnie. Miało się udać. On nie wrócił do domu. Całą noc spędził w szpitalu. Operacja się przedłużała. Nie miał żadnej informacji co z ukochaną. Miał różne myśli w głowie. Nagle z sali wyszedł lekarz. Podszedł do niego i milczał.
Wiedział już co ma mu do powiedzenia. Nie dochodziło to do niego. Nie wiedział co się tak naprawdę dzieje. Nie mógł nawet zapłakać. Lekarz powiedział Walczymy o nią. Proszę być dobrej myśli. Nie wiedział czy to dobrze czy źle. Miał jeszcze nadzieję. Nie patrzył na zegarek.
Wspominał te wszystkie miłe chwile. Gdy biegali po łące, a słońce oświetlało ich drogę. Dobrze pamiętał jak leżeli na trawie i obiecywali sobie, że będą sobie wierni do końca. Nie mógł zapomnieć tej chwili gdy głaskał ją po głowie. A ona namiętnie go całowała. Pomyślał: to nie może się tak skończy.
Upłynęła kolejna godzina. Dalej nie wiedział nic. Sala była pusta. Ona nie miała rodziców. Nikt na nią nie czekał tylko on tam sam siedział i wyczekiwał. Niestety usłyszał złą wiadomość. Nastąpiły komplikacje. Dalej ją operują, ale ma być gotowy na wszystko. Był gotowy, lecz tylko z nią.
Właśnie upłynęła 4 godzina operacji. Dalej nikt nie wychodził. Sam nie wiedział czy już jest tak źle czy jeszcze ma wierzyć. Zastanawiał się nad tym jak ci lekarze mogą tak długo operować. Podziwiał ich, że tak potrafią walczyć. On sam się poddał. Czekał już na wyrok. Wiedział, że ją straci.
Wybiegł ze szpitala i udał się w znajome mu miejsce. Dotarł na most w centrum miasta. Razem z nią stali tam często godzinami i wpatrywali się w płynącą rzekę. Mówili sobie, że są jak ta rzeka. Tacy naturalni nie udawani. Nic nie robili na pokaz. To była prawdziwa miłość.
Wyszedł za barierkę i trzymał się jedną ręką. Powiedział, że ona jest tą ręką i gdy ją straci to straci również sen życia. Trochę się bał. Nikt mu tego nie kazał. Wiele osób tamtędy przechodziło. Nikt się nie zainteresował. Poczuł tracić siły. Palce zaczęły powoli puszczać barierkę.
Jeszcze zdążył się pomodlić. Gdy kończył swoją modlitwę usłyszał dzwoniący telefon. Przeskoczył na drugą stronę i wyciągnął go z kieszeni. To ze szpitala. Wiedział co za chwilę usłyszy. Żałował, że nie skoczył. Ku jego zaskoczeniu mylił się. Operacja się udała. Mógł ją znowu zobaczyć. Ucieszył się.
Była w śpiączce, lecz uśmiechała się do niego. Nie da sie opisać tego co wtedy czuł. Podszedł bliżej i chwycił ją za rękę. Szepnął cicho jej do ucha. Czekałem na ciebie. Ona odpowiedziała wiem. Była bardzo silna. Operacja wcale nie przesądzała o tym czy wróci do zdrowia. Wszystko miało się okazać.
Znów musiał czekać, ale ona była z nim. Nie myśleli o tym. Chcieli spędzić te dni najlepiej jak tylko umieli. Pięknie było na nich patrzeć. Czuli się jakby znów byli na tej łące, a byli przecież w szpitalu. Chcę mieć z tobą trójkę dzieci powiedziała. Mogę mieć nawet czwórkę odpowiedział zakochany.
Kolejna fatalna wiadomość. Nastąpiły przerzuty. Nowotwór powrócił. Konieczna była kolejna operacja. Pewnie znów tak dramatyczna. Jej szanse były jeszcze mniejsze niż za pierwszym razem. Jej serce było bardzo słabe. Miała nie przeżyć już nawet operacji. Lekarze podjęli ryzyko. Miała tylko 17 lat.
Znów postanowił na nią czekać. Tym razem nie myślał o tym, że może ją stracić. Była dla niego wszystkim. To nie była prosta operacja. Usunięcie guza nie miało stanowić problemu. O wiele gorzej było z jej sercem. W tym sercu był on i ich wielka miłość. Tylko to ją trzymało przy życiu.
Operacja znów się przedłużała. Po pewnym czasie otrzymał wiadomość. Jej serce przestaje pracować. Potrzebny będzie przeszczep. Lekarze nigdy nie robili tych dwóch czynności podczas jednej operacji. Nigdy wcześniej się to nie udało. Dlaczego teraz miało być inaczej ?
Los był jednak łaskawy. Przeszczep się udał. Pozostało wyciąć guza. On już nie siedział tylko klęczał i modlił się. Gdy wróci mieli modlić się razem. Przydarzyły się kolejne komplikacje przy usuwaniu nowotworu. Przecież to takie proste. Sami lekarze to powtarzali. On znał ten moment.
Już raz to przeżył. Jaką miał pewność, że będzie tak samo. Teraz miało być inaczej. Nawet jeśli ona przeżyje tą operację to znowu będą przerzuty. Nie miało to dla niego znaczenia. Chciał ją znów ujrzeć, znów dotknąć, znów przytulić, znów pocałować i znów usłyszeć. Tak bardzo ją kochał. Tak prawdziwie.
Udało się. Długo czekał aż się przebudzi. Było warto. Spojrzała na niego i zaczęła przecierać oczy. Ty jeszcze tutaj ? Spytała. Przeszczepili ci serce odpowiedział. Inne serce ale miłość ta sama.. Myślałem że cię stracę. Drugi raz bym cię nie zostawiła i położyła jego rękę na swoim sercu.